Opis forum
Zachęcam do swobodnej ekspresji swoich przemyśleń, poglądów, odczuć, ocen i skojarzeń związanych z wyświetlanymi w 21 filmami Andersona.
Offline
Zgadzam się oczywiście z powyższą opinią o zissou. Udało mi sie nawet znaleźć przyjemny element dydaktyczny w tym filmie. Mam na myśli rozmowę Stiviego z dziennikarką, gdy mówi o swoich odczuciach po przeczytaniu skończonego artykułu o sobie.
W moim odczuciu jednak 2 poprzednie filmy "hotel chevalier" i "darjeeling limited" były jeszcze milsze dla oka, zdecydowanie milsze dla ucha i silniej naznaczone absurdalnym humorem. Jestem ciekaw jakie sceny z tych 3 filmów utkwiły Wam najbardziej w pamięci.
Offline
A mnie reżyser trochę zawiódł...rozumiem lubimy pewną paletę barw, ale...czemu Indie wyglądają prawie tak samo jak świat podwodny? Czy świat według Andersona jest pełen barwnego kiczu, naiwnego konsumpcjonizmu?
Co chciał widzowi uzmysłowić wprowadzając w świat Zizootsu puszcające oczka, komputerowe jaszczurki?
Jak narazie zachwyca mnie Hotel "Rycerzy", bez zędnych masek kolorystycznego kiczu, a może poprostu Europa nie jest kolorowa?
Ale ogólne wrażenia dobre.
ps. Nadal zachwyca mnie murzyn- gitarzysta...ten to miał talent
Offline
witam ponownie .
nie zgadzam się z przedmówczynią w kilku kwestiach. świat podwodny nie był podobny do indii, chyba że rzeczywiście brać pod uwagę jedynie kolory, a to zdaje się być traktowaniem powierzchownym.
fantastyczne wstawki interpretowałam jako przejawy bujnej wyobraźni kapitana, albo raczej opowiadającego...czy kogoś...
to jakaś mitologizacja bohatera z dzieciństwa , trochę spaczona, przekoloryzowana ze względu na zanikanie wspomnień, albo konfrontacje wyobrażeń dziecinnych z jakąś świadomością dorosłą...albo jakaś reanimacja mitu bohatera i legend w które obrósł, jednak to dość gorzkie, a więc nieco z żalem stworzone...albo coś...tam...bla bla bla
hotel też jest nieco przerysowany, choćby ze względu na postacie i ich surrealistyczne dialogi...
pozdrawiam
Offline
Trudno powiedzieć czy jasne błękity, słoneczne żółcie i paleta bladości są środkiem artystycznego przekazu czy odbiciem gustów twórcy. trudno winić Rembrandta za mrok i Renoira za półcienie ( Bóg jeden wie czy dobrze napisałem ich nazwiska) A rysunkowe wstawki - mnie mówią jedno: "zdystansuj sie stary i baw się oglądaniem tego jak ja to widzę. To tylko kawał jest, dla draki a Zissou... to nie Cousteau"
Offline
Uważam, że filmy Andersona mają TROSZECZKĘ wspólnego z filmem czeskim - smutne, tragiczne sceny są pokazywane w tak komiczny i absurdalny sposób ,że widz waha się między smutkiem, a chichotem pozostając często z rozdziawioną paszczą i pytaniem w wzroku. Zissou - głupkowaty lecz przyjemny filmek o marzeniach, uczuciach ojcowsko synowskich. Komputerowe jaszczurki uważam że fajną urozmaicającą wstawkę. "Hotel chevalier" i "darjeeling limited" - świetne, absurdalne, momentami zaskakujące, oglądałam z przyjemnością .
"Kowboj i indianin"- rewelacja, uśmiałam się .
Offline
kolory są tu istotne, a nawet bardzo (nie zgadzam się jednak z interpretowaniem ich jako klucza..czy coś...i łączeniem nim pozostałych utworów)...
a rembranta trzeba winić (a raczej gloryfikować) za mrok, a renoira za półcienie (?) - przecież artysta musi brać odpowiedzialność za swoje dzieło...(?)
a z tym, że to żart... taka zabawa, trochę bajka, trochę...i z przymrużeniem oka...to tak...
Ostatnio edytowany przez pilariko (2008-04-03 13:19:29)
Offline
Też myślę ,że mrok u Rebrandta jest jego i tylko jego winą . Na pewno to przemyślał
. Kolory w filmie też są istotne ale nie można ich ganić za to ,że w dwóch filmach są podobne- to tak jakby ganić dwa namalowane obrazy jednego cyklu (w jednym stylu czy nawet kolorystyce) za to ,że mają cechy wspólne,a przecież mieć muszą. Może Anderson też przemyślał tą kolorystykę i celowo dał identyczną bo podobny humor dwóch filmów?
Offline
wrozka napisał:
Kolory w filmie też są istotne ale nie można ich ganić za to ,że w dwóch filmach są podobne- to tak jakby ganić dwa namalowane obrazy jednego cyklu (w jednym stylu czy nawet kolorystyce) za to ,że mają cechy wspólne,a przecież mieć muszą.
O to chodziło mi kiedy wspominałem o kolorach i nawiązywałem do malarstwa.
Offline
Pilarko nie tylko kolory łączą obydwa te światy, również ich, nie ukrywajmy, kiczowatość. Jak rozumiem, ma to być świat widziany oczami przeciętnego amerykanina. Ale jak teraz o tym myślę to może być to świat "lekko" znarkotyzowanych bohaterów. W "darjeeling limited" bohaterowie lecą cały czas na syropkach, a kapitan zissou jara przecież trawę. Może w ogóle jest to jedna nie kończąca się narkotyczna wizja, jaszczurki, podwodny świat i lamparci rekin to wymysł zissou, a tak naprawde jest na jakimś kutrze rybackim, łowi ryby i marzy na trawce.
Co do kolorów, nie sądze aby stały się tzw znakiem firmowym Andersona, tak jak mrok Rembrantta, bo nie mamy ich w "Hotelu", zobaczymy jak będzie w następnym filmie, który dziś zobaczymy.
Offline
Nie chodziło od razu o znak firmowy. Poza tym ciężko żeby każdy film czy obraz lub chociażby tylko każdy cykl filmowy lub cykl obrazów miał inną kolorystykę ponieważ wszystko już było - nad czym dyskutowała pewna grupa artystyczna o nazwie Azorro : http://www.culture.pl/pl/culture/artykuly/gr_azorro
. Pozdrawiam
.
O! Tu jest fragment filmiku "Wszystko już było" . http://www.youtube.com/watch?v=LDssDK41UYw
Ostatnio edytowany przez wrozka (2008-04-04 23:19:31)
Offline