Opis forum
Zapraszam do dyskusji. Jestem ciekaw jak bawiliście się oglądając "Samotnych" Jakie przesłanie niesie dla was ten film?
Offline
"Samotnych" widziałam już drugi raz ale warto było . Świetny, zabawny film o poszukiwaniu siebie, poszukiwaniu drugiej najwłaściwszej dla siebie osoby, o nieporozumieniach wynikających z niedopowiedzeń, o zbiegach okoliczności i o tym jaki ten świat mały.
Według mnie najzabawniejszą i najsympatyczniejszą postacią był specjalista od przeprowadzek - spalony,roześmiany, nienarzekający, zachwycony tym co ma.
Przesłanie- więcej ze sobą rozmawiać, nie wystawiać swego życia na pokaz grając kogoś kim się nie jest...nie wiem, muszę się z tym przespać.
Jak myślicie - czy bohaterowi (nie pamiętam imion) przebierającemu się za hydraulika naprawdę chodziło bardziej o samo przebranie czy może jednak o tą ...(Helenkę? ) Ja zaraz po wyjściu z filmu myślałam, że o tą kobietę- że priorytet stroju tylko żona mu próbowała wmówić ale po kolejnych przemyśleniach stwierdzam, że chyba jednak chodziło przede wszystkim o strój, o szaleństwo, które się z tym wiązało. Już na początku bowiem "hydraulik"pyta żony (gdy ta mówi o japońskich turystach) czy ma się przebrać właśnie za hydraulika. Potem wspomina o swym ukochanym przebraniu na swej przemowie dotyczącej mózgu. No i te rytuały gdy był już w stroju - taplanie się w błotku, liściach
.
Może ten film jest też o tym, iż często nie widzimy tego czego nie chcemy widzieć - dwie żony wmawiają swoim mężom, że Ci są z nimi szczęśliwi i nie przyjmują do wiadomości ich zaprzeczeń na ten temat. Ciekawe czy bohaterka, której wszyscy pytają o to co właściwie robi w ich kraju, znajdzie swego ojca. No bo Ufoluda już widziała .
Dużo w tym filmie o kłamstwie. Jedynie "spalony blondyn" jest od tego wolny,bo gdy już kłamie to nawet o tym nie wie. "Samotni" pokazują też jak można sobie wszystko przeinterpretowywać na do własnych celów, dopasowując do swego życia (tak działają horoskopy). Mam tu na myśli motyw z rannym w wypadku samochodowym, który każdy interpretuje jako znak. Jednak dla każdego ten znak jest nieco czymś innym, zawsze jednak tyczy się osoby "Helenki".
No, nic. Dobranoc.
Ostatnio edytowany przez wrozka (2008-04-05 00:11:32)
Offline
Ten sympatyczny jaracz skretów pozwalał sobie na bycie sobą. Neurochirurgowi pozostała tylko przebieranka za hydraulika-jak dla mnie postać tragiczna, ukonstytuowana przymusowo w roli społecznej przykładnego obywatela, męża i ojca, z brakiem odwagi w spełnianiu marzeń; piękne szaleństwo zamienione w katastroficzny obłęd.
Offline
Ondrej (instalator) z całą pewnością jest postacią tragiczną. Cierpi na poważne psychiczne zaburzenia. Nie radzi sobie z dawnym rozstaniem, w efekcie czego przebiera się za instalatora, podpala ludzi i ich domy, wkłada sporo energii w organizowanie "przypadkowych" spotkań. Jednocześnie wiedzie drugie życie jako przykładny maż i ojciec i szanowany neurochirurg. To klasyka tragizmu - bohater rozdarty jest między życiem jakie narzuca mu system norm społecznych a własnymi namiętnościami które tłumione trafiwszy na podatny grunt owocują psychicznymi zaburzeniami. Dodam tylko że z odtwórcą tej roli spotkamy sie jeszcze w cyklu "czeskie kino" w jeszcze ciekawszej kreacji.
Nie zgodzę się że Jakub jest wolny od kłamstwa i jest sobą. Jakub jest wolny od świadomości. Nie wie ile ma lat, czy ma dziewczynę, gdzie sie znajduje, i jak brzmi jego hymn. Z pewnością jest pozytywny i serdeczny, ale żyje na poziomie konsumowania zmysłowych wrażeń które docierają do niego w danej chwili i o których w następnej chwili już nie pamięta. Skoro pod wpływem gandzi robi rzeczy których zrobić nie chciał, a ujarany jest cały czas, to nie mogę zgodzić się z tym że jest sobą. Zresztą chyba nikt nie powie ze jest sobą po dragach czy chlaniu. To równie złudne jak bycie sobą wpasowanym w ramy systemu.
Ze wszystkich bohaterów najnormalniejsza wydaje mi sie Lenka, mimo jej palącego głodu uczuć. Dla niej mam najwięcej sympatii.
Zwróciliście uwagę na muzykę w tym filmie?
Offline
Nawet "odmienne stany" są wpisane w bycie sobą. Czy można usprawiedliwiać się "zrobiłem to , bo byłem wtedy zjarany i nie byłem sobą"!? Nie odmawiam nieodpowiedzialności Jakubowi; nieświadomości-przytakuję, owszem.
Muzyka...wow, pulsuje z dynamiką filmu. Ma ktoś soundtrack? Pzdr.
Offline
rebelia napisał:
Czy można usprawiedliwiać się "zrobiłem to , bo byłem wtedy zjarany i nie byłem sobą"!?
Sądze że trzeba uznać iż będąc zjaranym ktoś nie był sobą, ale nie jest to żadne usprawiedliwienie.
Offline
Nie daj się pilariko! Masz poparcie mego crew (jest nas siła mężów stu) dla zdrowej dekadencji! Wszyscy jesteśmy mocno pod wpływem wiosny i twardo trzymamy się takich używek. Frustracji natomiast mówimy gromkie i zdecydowane nie, ostentacyjnie wypinając na nią tylno-dolne obszary naszych korpusów! Samotni nie musimy być nigdy, nawet jeśli jesteśmy sami (sweet single life)
Tymczasem obejrzeliśmy Kolejny film który przeszedł bez echa na forum. Nie specjalnie mnie to dziwi bo kiedy staram sie sformułować jakieś rozsądne pytanie wokół którego mogłaby zawiązać się dyskusja, nic nie przychodzi mi do głowy. Mogliśmy przypatrzeć się kilku indywidualnościom połączonym ze sobą splotem wydarzeń. Każda postać niesie ze sobą swoja prawdę przez pryzmat której patrzy na świat. Dobrze bawiłem sie oglądając "Jedna ręka nie klaszcze" i choć raczej film nie wniósł nic odkrywczego w moje życie, nie żałuje poświęconego czasu.
Offline
Nowy użytkownik
zabawa była po pachy
Offline
Zrobię lekki of top... i nie gniewajcie się...ale kiedy kończymy cykl czeski, bo coś ostatnio nie jestem w nastroju na czeskie kino, nie że go nie lubie, ale ma ono swój specyficzny klimat, emocjonalność, poczuce humoru i pewien sarkazm którego ostatnio nie mogę znieść, no więc tak się tylko pytam...
Wiem że wy się świetnie bawicie i nie chce wam psuć zabawy więc pytam się żeby jakby co dojść do gry trochę później.
Offline
"Siłę mężów stu" łatwo osłabić sposobem...
"Opowieść o zwyczajnym szaleństwie" obejrzałam. Serotonina mi opadła. Wtóruję za Kubą Banasiakiem, ale nie chce mi się opowiadać o "zmęczeniu rzeczywistością", również tą filmową. Nihil novi sub sole.
Offline
rebelia napisał:
"Siłę mężów stu" łatwo osłabić sposobem...
Wiara w siebie i swoje możliwości to dobra rzecz ale to już chyba zadufanie
Offline
Coś co mnie w "Opowieści o zwyczajnym szaleństwie" zaskoczyło to rozbierzność filmu i sztuki teatralnej. Niby opowiadają ta samą historię, o tym samym szaleństwie, a płęta całkiem inna. O ile sam film był według mnie lepszy niż adaptacja teatralna to jednak muszę przyznać że zakończenie sztuki podobało mi się bardziej. W filmie wszystko rozegrał przypadek, zwykła pomyłka a już miało być szczęśliwe zakończenie, ślub, dzieci, rodzina. Bohater pozostał szaleńcem bo tak zadecydował los, w sztuce bohater wysyła się do Bośni z własnego wyboru, uważając że to jedyna droga ucieczki przed szaleństwem, jakby w desperacji czaiła się normalność. Sami decydujemy o własnym szaleństwie, stopniu jego zawansowania i odchyleniach od normy i nie przekonujcie mnie że tak nie jest (tu jestem uparta).
Co do filmu, największe wrażenie zrobiła na mnie scena w której ojciec bohatera stoi na korytarzu szpitalnym i obserwuje roboty czyszczące podłogę... istny balet robocików ze szczotkami. Może świat robotów jest lepszy, nie emocjonalny, harmonijny, porządny bez szaleństwa. A może poprostu te robociki powinny posprzątać po całym tym szaleństwie egzystencjonalno-emocjonalnym i dać już ludzkości spokój.
Offline
Ja mogę pokazać , bo ten sposób znam
Tak, jestem zadufaną i w dodatku arogantką.
Ale może wróćmy do odpowiedniego kontekstu tego forum?
"Opowieść o..." stawia pytania o tzw. normalność, normatywność. Nawet nie chcę tej refleksji rozwijać, bo już filozofia przez wieki strawiała i rzygała teoriami.
Offline